Ogień spopieli me ciało,
Wiatr się podniesie z mych prochów,
By po tym, co pozostało,
Drzewa nuciły bez szlochu;
Liście przykryją miejsce, Gdzie krew zabłysła
Płomieniem;
Zbłąkany ktoś tędy jeszcze odejdzie z martwym
spojrzeniem,
Jesienny deszcz zmyje ślady
I bagna rozleje szerokie, By miesiąc patrząc się
Blady światło swe zesłał potokiem;
Gwiazdy jeszcze zapadną w posępne te rozlewiska;
I przerażone odgadną jak ciemność staje się bliska.