Juras Wigor feat. Ero - List do Pana Boga Lyrics

Sł. Juras

Uliczne porachunki, rabunki dziesiony.
Głodne dzieci ulicy zbierające swoje plony.
Chodnik krwią zbroczony jak ołtarz na ofiarę.
Dasz wiarę? Sami wysnuliśmy sen co jest koszmarem.
Zawirowania życia zapisane jako blizny.
Każdego dnia, każdy z nas omija mielizny.
Podczas burzy niektórzy trudny mają start,
jak brat, co sprzedaje grad swoim bliźnim, fakt!
Z diabłem pakt! Krak i hera to rodzeństwo Lucyfera.
Śmierć wybiera słabe dusze i zabiera!
Teraz przeczuj chłopaka, co kradnie żeby mieć na kraka.
Albo dziewczynę, co w ciąży pali heroinę.
Nienarodzone dziecko ćpa ze swojej matki łona.
Noworodek kona albo rodzi się narkoman.
Jestem w szoku, w oku łza się kręci.
Wokół tyle zła nie oszczędza nawet dzieci.
Pytasz mnie "jak leci"? Co mam tobie odpowiedzieć?
Że kolejny mój koleżka do więzienia poszedł siedzieć.
Bez poczucia winy, a perfidne gliny
Zastawiają pułapki teraz o tym rymy.
Osiedlowe boisko szczelnie zostało zamknięte.
Obok nowy monopolowy otwarty na zachętę,
a za zakrętem czają się psy schowane.
Ich patentem na gorącym łapać dzieciaki pijane.
Co żyją w wielkiej aglomeracji
i w momentach frustracji
robią wiele zwariowanych akcji.
System zamiast pomóc ludziom w trudnej sytuacji
Chce tak zwanej resocjalizacji młodej generacji.
Na swojej dzielnicy widzę całość zniszczenia.
Zagłada pokolenia, gdzie się podziały marzenia?
Niektórzy to wspomnienia zapal czasem znicz na grobie.
Niech zapłonie pamięć o tych co po drugiej stronie...

Refren:

Panie Boże piszę do ciebie ten list
bo jest coraz gorzej. Jak ma żyć? Powiedz mi!
Jak pokonać wszechobecne zło?
Życie jest trudną grą bo takie życia są warunki.
Trzeba się odnaleźć w świecie pełnym nienawiści.
Wkoło same wałki każdy każdego czyści.
Nie ma lekko i do ciebie pisać muszę.
Boże ode złego uchowaj moją duszę.
Siedzę w domu przesłuchałem wszystkie płyty.
Znowu awantura zamykam z kopa drzwi.
Wychodzę na ulicę szukać terra incognity.
Zastanawiam się: skąd ta złość co we mnie tkwi?
Uspokajam nerwy tetro-hydro-canabis.
Czerwone oko łzawi, patrzę vis a vis:
kolejna wspaniała świątynia złotem ocieka,
a na schodach czeka brudny wrak człowieka.
Czeka na jałmużnę, żeby nie być głodnym.
Ludzie pod niebiosa wynoszą swoje modły.
Jednak w świecie podłym tyle jest cierpienia.
W ludzkich sercach nic się nie zmienia.
Każdy nienawidzi, nieważne Poganie, Chrześcijanie
Muzułmanie, Żydzi- człowiek, człowieka krzywdzi.
Ludzie w oceanie złości więcej nienawiści niż miłości
i ludzkości za hajsem pościg.
Ja muszę się odnaleźć w tych niespokojnych czasach,
światem rządzi kasa. Kto jej nie ma ten zaciska pasa.
Choć problemów masa, wiem, że wszystko się ułoży
bo ufam tobie Synu Boży.
Szczery list chłopaka z centrum miasta,
co w tym bagnie musiał dorastać,
musiał sprostać życia wymogom.
Iść swoją drogą, żyjąc na krawędzi.
Czasem jedną nogą szedłem po stronie śmierci.
Nie zaciskam pasa, zaciskam pięści.
Pozdrówki od Jurasa przekaz z południowej części.
I jeszcze jedno, zanim skończy się atrament-
Panie, miej w opiece dobrych ludzi - Amen.

Refren.
This lyrics has been read 386 times.